niedziela, 15 grudnia 2013

środa, 23 października 2013

23 październik

Cześć i czołem! Miałam opowiedzieć jak to było po moim zabiegu. No to tak:
W czwartek pojechałam do poradni chirurgicznej, żeby się przyjąć i wgl. Oczywiście tysiąc razy lekarze musieli mnie osłuchać i sprawdzić, że na 100% jestem zdrowa. Następnie po opaskę i do pokoju przedoperacyjnego. Tam długo nie czekałam, bo może 20 minut. Pani kazała mi przebrać się w sweet piżamkę i czekać. Dostałam tzw. "głupiego jaśka" w tabletce, położyłam się na łóżku. Następnie założyły mi wenflon. Pani anestezjolog przekonywała mnie, żebym usuwała wejście centralne w znieczuleniu miejscowym, że szybciej wyjdę do domu i wgl, ale ja jestem tak uparta, że nie chciałam i zdecydowałam się na znieczulenie ogólne. Podano, nawet nie wiem kiedy odleciałam. Później chirurg mnie wybudzał, zresztą bardzo fajnym tekstem "No wstawaj, że już". Jechałam tym korytarzem, a ludzie patrzyli się na mnie jak na jakiegoś cudzoziemca. Przy wszystkim byli rodzice, za co im z całego serca dziękuje! Przewieźli mnie na odział dzienny chirurgi i tak spędziłam czas do piątku. W piątek tylko czekałam na wypis. Pielęgniarki poprosiły mnie, żebym przyszła do zabiegówki na zmiane opatrunku i usunięcie wenflonu. Ucieszona, że już nie mam wejścia centralnego poszłam. Personel-strzał w dziesiątkę. Przed południem miałyśmy już wypis, tylko poczekać na tatę i jedziemy. Ale ja to ja, oczywiście okrąglak musiałam zobaczyć :) Niespodzianką była Aga-wolontariuszka z mojej miejscowości. Pośmiałyśmy się i wróciłam do dziewczyn z okrąglaka. Koło 14 w końcu w domu, szczęśliwa jak nigdy. Jutro jadę na kontrole do poradni chirurgicznej, a za tydzień w środę do mojej poradni hematologicznej. Pozdrawiam i miłego dnia życzę :)

niedziela, 6 października 2013

6 październik

Witam, witam i o zdrowie pytam :)
U mnie wszystko dobrze, czuję się świetnie. 30 września byłam na kontroli, ale to tam taka błahostka. Morfologia dobra, ale leukocytów zbyt dużo, bo aż ponad 5000. Pani doktor zwiększyła mi chemię, żeby mi trochę spadły leukocyty. Oby tylko próby wątrobowe były dobre. Odliczam teraz tylko dni do zabiegu, to już za 11 dni! 10 października jadę na zmianę opatrunku i przepłukanie wejścia-ostatni raz! A poza tym co u mnie? Hm, nauka, nauka. Jak to w liceum, coraz więcej nauki i nie ma się czasu na nic. Nawet w weekend jest mało czasu. Ale dam radę, kto jak nie ja :) Ogólnie to wyniki krwi i próby wątrobowe dobre, więc korzystam w domu :) Za jakiś czas znowu napiszę, co tam i wgl. Miłego dnia :)

niedziela, 15 września 2013

15 wrzesień

No i zaczęłam chemię doustną! Od 2 września jestem ciągle w domu i jedynie przyjeżdżam do Krakowa na przepłukanie i zmianę opatrunku. Staram się przez te dni korzystać ze straconego czasu, gdy byłam w szpitalu. Ale bez przesady. Jak na razie wszystko na plus! 2 września poprosiłam również o to aby zapisać się do poradni chirurgicznej na usunięcie wejścia centralnego. Chirurg zapisał mnie na 17 października. Z niecierpliwością odliczam dni do tego zabiegu, chociaż też trochę się boje. Ale bardziej doskwiera mi radość niż strach! Morfologie muszę robić co tydzień w dzień chemii, czyli akurat u mnie jest to poniedziałek. Jutro zaczynam 3 tydzień chemii doustnej, zostało tylko 71 tygodni. Dam radę! :) Niebawem dam znać jak i co, ale na razie myślę, że tyle wystarczy informacji.


   "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą" 

niedziela, 18 sierpnia 2013

18 sierpień

Dawno nie pisałam, nie było czasu albo po prostu zapominałam.
U mnie wszystko w porządku. Morfologia dobra, humor dopisuje, czuję się również dobrze. 

Od poprzedniego mojego wpisu minęło trochę czasu, a u mnie dużo się wydarzyło. 
6 sierpnia pojechałam do Krakowa, by móc w końcu zacząć 2 część II protokołu. Zaczynałam na dziennym, więc w sumie fajnie, bo można było wychodzić poza oddział wieczorem. Morfologia z tego dnia była dobra: hemoglobina-9.5 płytki krwi-291 000 leukocyty-2 200. 
9 sierpnia, niestety dzienny zostaje zamknięty na weekend więc musieli mnie przenieść na "okrąglak", żebym mogła tam dokończyć chemię, którą zaczęłam. 
12 sierpnia, wypuścili mnie do domu na 3 dni. Morfologia: leukocyty-3 000, płytki krwi-223 000, hemoglobina-9.0 
16 sierpnia przyjechałam do Krakowa, żeby zakończyć już ostatnią chemię jaka mi została w szpitalu. Punkcja i te sprawy, norma.. Właśnie biorę moją 3 dawkę godzinnej chemii, zostało mi jeszcze jutro i może wyjdę. Mam taką nadzieję! O dalszym leczeniu dowiem się zapewne przy wypisie, więc jak będę coś wiedzieć dam znać na blogu. Życzę miłej niedzieli :)

piątek, 2 sierpnia 2013

2 sierpnia

Hej! Odkąd wyszłam ze szpitala tak do niego nie przyjeżdżam dłużej niż parę godzin. A to dlaczego? Hm, słabe wartości. Zacznijmy tak. 

22 lipca miałam wstawić się na morfologie do szpitala w Rabce i skonsultować się z doktorką. Wyniki były całkiem niezłe: leukocyty-2300, hemoglobina-10,7 a płytki krwi-120 000. Pani doktor powiedziała, że za 3 dni mamy zrobić następną morfologie. 
25 lipca pojechałyśmy znowu na morfologie. Wyniki były nie za dobre, nie za słabe: leukocyty- 1700, hemoglobina-8,4 a płytki-157 000. 
29 lipca pojechałam wstawić się do przyjęcia na odział dzienny. Rejestracja, kolejka na morfologie, czekanie na doktorkę-czyli tak jak zwykle. 2 godziny czekałam na wejście do gabinetu. Niestety wiadomości jakie przekazała mi pani doktor nie były dobre. Wyniki za niskie, nie zostałam przyjęta na rozpoczęcie 2 części II protokołu. Tak długo czekać, żeby zostać odesłanym do domu, no ale cóż. Po wyjściu z gabinetu poszłam zgłosić się do pani Bogusi, że muszę przepłukać wejście centralne. I znowu czekanie 1,5 godziny. W końcu przyszła moja kolej. 10 minut i byłam gotowa do odjazdu. Po drodze wstąpiliśmy na jakieś lody, do sklepów itp. W domu byliśmy koło 15. 
31 lipca następna morfologia. Wyniki: leukocyty-2200, hemoglobina-9,1 a płytki-228 000. Następnego dnia pojechaliśmy do Krakowa na zmianę opatrunku. Szybko nam zeszło i już koło 10 byliśmy w domu. 
2 sierpnia, znowu jazda do Krakowa. Rejestracja, morfologia itd. Spotkałam przy okazji i "starych" znajomych i "nowych". Przynajmniej nie było nudno :D Po 10 zostałam wezwana do gabinetu. Oczywiście, leukocyty dobre, hemoglobina dobra, płytki dobre. Ale zawsze musi być coś. Granulocytów mam za mało. Chemie można podać od 500 granulocytów, ja miałam 490. Jestem zła, bo zaczynałabym już to i szybciej skończyła to wszystko. I tak wróciłam do domu na weekend. W poniedziałek muszę zrobić morfologie, jeśli będzie dobra to we wtorek jadę do Krakowa, a jak nie to zostaje pewnie jeszcze w domu. 

piątek, 19 lipca 2013

19 lipca

W czwartek gdy zrobili mi morfologie, powiedzieli mi że podniosłam się na 900 leukocytów. Bez neupogenu. Niestety, w czwartek wieczór neupogenik już był. W piątek było już 1040 leukocytów! Poprosiłam moją panią doktor prowadzącą, aby zmniejszyła mi morfine, bo nie bolą mnie już tak nogi. Zgodziła się, ale morfiny nie można odciąć tak szybko. Więc małymi krokami będzie jej coraz mniej. Sobota, nudy nudy nudy. Leukocyty 1100, nie za fajnie no ale się dźwigam. Niedziela, odwiedziny taty. Jak dobrze! =) Nie robili mi morfologii, bo pani doktor nie zleciła. Przez noc wogóle nie mogłam zasnąć, niewiem czemu.. Poniedziałek, morfologia rano. Wizyta doktora Klekawki, szybko zamieniła się w jakiś horror. Najpierw dentystka przyszła, bo doktor obawia się o moje zęby. Niewiem co z nimi nie tak, no ale dobra. Potem dowiedziałam się, że doktorka mi odstawiła całkowicie morfine i ketonal. Co było dla mnie zaskoczeniem, bo dopiero co jeszcze miałam morfine. Pospadały mi hemoglobina, białka i płytki. Więc toczenie musiało być. Dwa worki krwi, dwie butelki albuminek i na dodatek płytki.. Do tego moje dziąsła, które bolą. Jeszcze się okazało, że spadłam z leukocytami na 840 leukocytów. Od czwartku codziennie neupogen, ciekawe jak jeszcze długo. Chce wkońcu wyjść do tego domu, bo 3 tygodnie siedzenia w szpitalu naprawdę dają w dupe. Ten dzień był najgorszy, ale dałam rade! Wtorek. Podniosłam się na 1000! Już jest dobrze. Dostałam Emilkę na izolatke, troche głupio, bo wolałam sama leżeć, no ale cóż zrobić.. Neupogenik był. Środa, tu to jest szok. Morfologia rano była, oczywiście. Po 9 przyszła pani doktor z uśmiechem i mówi "Dziewczynki, można bez masek. Oleńko 1800 leukocytów". Akurat byłam w łazience i myłam zęby, prawie się zakrztusiłam własną śliną. Zapytałam tylko "Pani żartuje? Ale na serio tyle?" Mieli niezły ubaw, ale naprawdę byłam w szoku. Po 20 przyszła do mnie pielęgniarka i oznajmiła mi, że musze przenieść się na ogólną salę. Spakowałam wszystkie swoje manatki i przeszłam do sali pełnej chłopaków. Czwartek, 3700 leukocytów. Niestety neupogen dalej będzie, a jutro może chemia!
Piątek, 7000 leukocytów i dostaje chemie :D nareszcie! Cały dzień jestem szczęśliwa. Moje dziąsła są już w o wiele lepszym stanie, jeszcze zostało lekkie zaczerwienienie. Właśnie przyszła do mnie pani doktor i oznajmiła mi, że wychodzę do domu! Wkońcu po 3 tygodniach siedzenia w szpitalu! Idę się pakować, do zobaczenia ;*

środa, 10 lipca 2013

10 lipca

Jak wszyscy piszą no to ja też. Hm, co się u mnie zmieniło od 25 czerwca. 
Oj bardzo dużo. 

Odkąd weszłam do szpitala, tak stąd nie wychodzę. A to wszystko przez spadki, za mało jonów, bóle nóg. W czwartek dostałam dwie chemie, Vinkristine i Doxorubicyne. W czwartek miałam już święty spokój i mogłam robić co chce. W piątek dostałam następną chemie-L'ASPRGINASA-na którą niestety się uczuliłam. W zabiegówce było wszystko dobrze, ale weszłam tylko do sali i od razu duszności. Nikomu tego nie życzę. No i musiałam zostać przez cały weekend na oddziale. Przez cały tydzień czekałam bezczynnie na chemie, żeby zamiast na parę dni mnie wypuścić, to nie. W czwartek następna Vinkristina i Doxorubicyne. W piątek przyszedł zamiennik chemii na którą uczuliłam się tydzień wcześniej. Wzięłam go i nie uczuliłam się, NA SZCZĘŚCIE. W zabiegówce podszkoliłam się na pielęgniarkę, więc przynajmniej tyle. Myślałam, że wyjdę na weekend, ale niestety. Przenieśli mnie na "okrąglak". Po moich chemiach, a zwłaszcza po Vinkristine trudno się chodzi i kondycja jest słaba. Do tego doszły wymioty, bóle brzucha i wszystko. Od poniedziałku dostaje na zmianę morfinę i ketonal, co parę godzin. Tak nie miłosiernie bolą. Mam nadzieję, że za niedługo przejdą, bo chce w końcu wyjść do domu. Chociaż na parę dni! Wczoraj dostałam chemie już 3 Vinkristine i Doxorubicyne. Została tylko w poniedziałek i może, może.. Tylko muszą przestać boleć mnie nogi. Dzisiaj pani Alicja, oddziałowa, pobrała mi morfologie. Co był dla mnie szok, bo nigdy mi nie pobierali. No ale dobra. Po 9, pani doktor przyszła i powiedziała "Ola, izolatka, 750 leukocytów". I tak od dziś siedzę sama w sali, nie ma co robić. W sumie jest przynajmniej spokój i można odpocząć. Czekam na neupogen, bo może mi w końcu przyniosą. Neupogen-zastrzyk na podniesienie wartości. Na dziś tyle. Miłego dnia! :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

17 czerwca

W czwartek pojechałam do szpitala, żeby w końcu zacząć sterydy! I udało się. Wszystkie wyniki były świetne. Granulocyty mi się nawet podniosły, co było dla mnie szokiem, bo nie myślałam że przez tydzień aż tyle mi się podniosą! No ale się udało. 14,5 tabletek dziennie + inne tabletki. Katastrofa.. Nie ma to jak, spotkać starą ekipę z 'jedynki' :) Po wizycie w szpitalu, pojechałam do domu. Nic innego do roboty nie miałam.. W sobotę, wyciągnęłam tatę na mecz! W końcu się zgodził, a w sumie było ładnie więc nie widziałam żadnego problemu, żeby nie iść. Tak samo wczoraj, niedzielę, też było ładnie więc poszłam znowu na mecz. Tym razem seniorów :) Nie powiem chłopcy, było dobrze! Do czwartku jeszcze cieszę się domem, a potem nie będzie mnie, nawet niewiem na ile :( Mam nadzieję, że dostane filmy, bo tam można się zanudzić na śmierć. Trzymajcie kciuki, do zobaczenia! :)

środa, 12 czerwca 2013

12 czerwca

Od ostatniego mojego wpisu, dużo się zmieniło.

7 czerwca, pojechałam do szpitala po sterydy. Oczywiście, byłam już o 7:30 na miejscu. Kolejka na morfologie była mała. O 9 przyszła pani doktor, która poprosiła mnie do gabinetu. Nie miała mi nic miłego do przekazania. Wprawdzie wyniki były niezłe: leukocyty 3500, hemoglobina 14,2 płytki 307000. Niestety granulocytów było za mało :( Pani doktor zadecydowała, że leczenie przesuwamy do następnego czwartku. (to już jutro) Nie ukrywam, że ta wiadomość troszkę mnie zasmuciła, ale wizyta u Karoliny poprawiła mi humor. Umiesz Kajka podnieść człowieka na duchu! Dzięki :D Weekend spędziłam bardzo czynnie. W sobotę nareszcie byłam na meczu. Wprawdzie był remis, ale fajne było popatrzeć i spotkać ze znajomymi :)
W niedzielę pogoda sprzyjała więc wybraliśmy się z rodzinką na najlepsze lody na Podhalu "u Żarneckich" w Nowym Targu. A tydzień to ciągłe lekcje, kartkówki. Niech ten rok szkolny się już zakończy! :(

wtorek, 4 czerwca 2013

4 czerwca.

Dawno tu nie pisałam, dlatego bo dużo się działo. Zacznę od początku.. 

Nauczyciele już mnie męczą tymi lekcjami, czekam ino do wakacji. Odpocznę od nauki. Ten tydzień spędziłam na lekcjach, odwiedzinach. W sobotę fundacja Mam Marzenie, spełniła mi marzenie. A był nim telewizor z DVD. To był szok dla mnie. O 11 już pojechałam do Bonarki razem z rodzicami i Kingą. Po spełnieniu marzenia, jeszcze pochodziliśmy po sklepach. Trzeba było korzystać z okazji, że Dzień Dziecka. W niedziele, gril klasowy i obowiązkowo mecz :D to nic, że tylko druga połowa. Niedziela świetnie spędzona, dzięki mojej klasie. A od wczoraj lekcje... Hy, ale przynajmniej zarobiłam 5 z techniki :d 
Dzisiaj nawet niewiem czy mam jakiekolwiek lekcje, bo nikt nie dzwonił, nie pytał ani nic. Więc może mam luz. Taka brzydka pogoda, a już nudzi się w domu. Poszłabym na jakiś spacer, czy coś. Może się poprawi. Narazie siedzę w domu i oglądam. Niewiem nawet mam wyniki z morfologi, bo nit nie karze mi robić. Trochę to dziwne, bo 3 tygodnie w domu bez morfologi? No ale nic. Zrobię sobie badania w piątek :)
Na dzień dzisiejszy tyle, w skrócie opisałam jak spędziłam tydzień. Następnym razem napisze coś więcej. Miłego dnia :)

niedziela, 26 maja 2013

26 maj.

Lol, dość długo tu nie pisałam. Zabiegana byłam temu. Wszystko się tak szybko działo, dopiero rano a tu już wieczór i tak dzień w dzień. Co robiłam przez ostatnie dni?

17 maja pojechałam na ostatni mój MTX. W sobotę punkcja, która się nie udała ponieważ 2 panie nie umiały się wbić w mój kręgosłup. W niedziele miałam jeszcze jedną punkcje, która się udała. Na szczęście.. 
W poniedziałki przyjęcia, jak zwykle. We wtorek czekałam tylko aż pani doktor powie, że moge już iść do domu. Ale niestety, nie wypłukałam się dobrze i musiałam zostać jeszcze. Cały dzień byłam zła, nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo.. Natomiast w środę wiedziałam na 90%, że ide. Szybko dostałyśmy wypis, poszłyśmy na obiad do "Gawędy" :) Przyjechał tata z Kingą i pojechaliśmy. Tak się cieszyłam, że opuszczam ten okrąglak. Normalnie przeciwieństwo mnie z poprzedniego dnia. Cieszyłam się jak małe dziecko, jak zobaczy bańke mydlaną. Teraz jestem w domu na 3 tygodnie! Przez ten tydzień nic specjalnego nie robiłam, jedynie codziennie wieczorami wyciągałam rodzinkę na zakupy :D W każdy następny dzień-inny sklep. Wczoraj miałam iść wkońcu na mecz, ale pogoda nie za bardzo się spisała więc nie poszłam. Niedziela, upłynęła spokojnie. Na dzień mamy wybraliśmy się do babci, prezenty, życzenia. Myśle, że się moja mama ucieszyła z prezentu :) Przed chwilą wróciłam do domu i tak siedzę i myślę  że dawno tu nie pisałam. Więc napisałam w skrócie jak minęły te dni. Teraz w szpitalu czeka mnie tzw. "dzienny" i mam nadzieję, że pod koniec lipca opuszczę ten szpital na zawsze, oprócz kontroli i punkcji :) Także życzę miłego wieczoru niedzielnego :) Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń wszystkim mamom :)

środa, 15 maja 2013

15 maj.

No więc tak, miałam napisać coś w sobote ale byłam tak zmęczona tym wszystkim, że zrezygnowałam.
Bierzmowanie udało się! Stresik mały był, ale dało się go opanować :D

Hm, w niedziele co ja robiłam? Byłam w domu do południa, bo padało to się nie opłaca wychodzić na pole. Natomiast wieczorem razem z rodzicami pojechaliśmy do znajomych. I dobrze, bo przynajmniej się rozerwałam! :)

W poniedziałek zaczęło się przychodzenie nauczycieli. Miałam chemie, która trwała półtorej godziny ;o
Po chemii przyszła do mnie Aneta, pogadałyśmy sobie. Następnie siedziałam przed telewizorem i na balkonie,

Wczoraj.. Wczoraj był u mnie Pan od plastyki. Niewiem po jaką cholere ale co tam. Potem pojechałam do sklepu, po coś dobrego do domu, bo nie ma nic do jedzenia! Po 18 odwiedziłam z rodzicami znajomych :)
Jak wróciłam, no to musiałam się uczyć na dzisiaj niemieckiego, eh..

Dzisiaj. Dzień zaczął się od kartkówki z niemieckiego. Po niemieckim poszłam do babci, chwila odpoczynku musi być. O 14 przyszedł czas na matme. I teraz odpoczywam.

W piątek będzie następny wpis, albo dopiero jak wyjde ze szpitala. Trzymajcie kciuki bo to ostatni mój MTX! :)


środa, 8 maja 2013

8 maj..

Kolejna dawka MTX już za mną, na szczęście została mi tylko jedna i baluje w domu 3 tygodnie! :D

To opisze na początek co się działo w tych kilku dniach.

W piątek, 3 maja, pojechałam do szpitala. W sumie nic nowego, bo szybko się przyjęłam przez ostry dyżur. O 22 podłączono mi kroplówke przygotowującą.

W sobotę oczywiście punkcja. Nawet sama nie wierze w to co słyszę, że po niej śpiewałam. Przynajmniej mieli wesoło w mojej sali haha :D Weekend upłynął spokojnie. Miałam super sale, tzn osoby w niej :D

W poniedziałek oczywiście ruch, bo straasznie dużo przyjęć - jak to w poniedziałki.

No a wczoraj wyszłam! Aż się zdziwiłam bo o czasie. A zazwyczaj wychodziłam z jednodniowym opóźnieniem.

Dzisiaj, no to jak każdy dzień w domu przed telewizorem i komputerem. Ale jak obiecałam wczoraj mamie tak było. Zrobiłam pierwszy raz obiad! Myślę, że się nikt nie otruje :)

Następny wpis będzie w sobotę, bo czeka mnie bierzmowanie! Miłego dnia :)

piątek, 26 kwietnia 2013

26 kwiecień

Jej, jak ja dawno tu nie pisałam. Odrazu się usprawiedliwiam, nie miałam czasu i jak miałam napisać to coś wypadało i zapominałam.

Tą chemie zniosłam nieźle, bo przynajmniej mnie nie wymiotowało  Niestety jak nie wymioty to coś musi być. Strasznie szczypały mnie oczy, rany im się wgl zrobiły, dramat.

W środę 24 kwietnia wyszłam na kolejną przepustke :D
Odwiedziny babci, KFC i te sprawy. W sumie w środe nic ciekawego się już nie działo, a wyniki ze szpitala były świetne :)

W czwartek zaś poszłam spotkać sie z moją najlepszą klasą. Jak wszyscy się zmienili to masakra z 5 miesięcy ich nie widziałam.. Dostałam miłą pamiątke, szkoda że nie jestem wśród was na tym zdjęciu.
Po spotkaniu pojechałam na zakupy, trzeba jakoś wyglądać :D Niestety to nie skończyło się dobrze. Po powrocie do domu poprostu zwymiotowałam. Niewiem czemu, może z przemęczenia a może od słońca, które dopisywało.. Poszłam spać, to mnie zawsze stawia na nogi. Tak było tym razem.. Potem to już ciągle siedziałam przed telewizorem..

A dziś? Dzisiaj siedziałam sobie na spokojnie w domu, chociaż piękna była pogoda... No ale cóż. Jednym słowem sama nuda.. Na dzień dzisiejszy tyle. Na jutro plany są, ciekawe czy się spełnią.. Odezwe się jak coś ciekawe się będzie u mnie działo. Miłego weekendu wszystkim :)

piątek, 19 kwietnia 2013

19 kwiecień

Tydzień zleciał mi strasznie szybko i ogólnie nic się nie działo. Oprócz tego, że wkońcu mogłam wyjść na spacer :D Bałam się troche słońca, bo jednak musze chronić skóre przed tym. Dziś jazda do Krakowa. Już o 6:30 wyjechaliśmy.. Kolejka na morfologie, przynajmniej się nie nudziłam bo siedziałam z Klaudią :)  Potem czekanie 2 godziny na doktorke, która tylko zbadała i wysłała po opaske.. Wreszcie weszłam na oddział. A tam pobranie krwi z wejścia i zmiana opatrunku. Norma ;d 4 godziny czekałam na łóżko, ale się opłacało bo mam dobre miejsce i fajne osoby w pokoju :D

Przed chwilą właśnie pożegnałam się z wolontariuszami z fundacji "Mam marzenie" . Bardzo miłe osoby!
Tyle słodyczy co oni mi przynieśli to ja nie wiem kiedy zjem :D
Z dnia dzisiejszego tyle, jutro punkcja przed kolejną dawką MTX. Oby było lepiej niż poprzednio.. Trzymajcie kciuki :)

sobota, 13 kwietnia 2013

13 kwiecień

Tak jak w tytule, WEEKENDOWA NUDA!
Cały dzień obijania się i gapienia się tylko w telewizor, jest naprawdę męczące :D
A przy okazji na chwilkę wpadła Karolina i ciocia, więc chociaż je widziałam! :)

Jeszcze tydzień cieszenia się domem. Szybko leci ten czas.
Wczorajsza morfologia dobra, chociaż nie powiem hemoglobina i leukocyty mogłyby być lepsze.
Nawet mi tak nie spadają, jak to przewidzieliście! :D

Coś głowa mnie rozbolała i plecy. Już nie wiem co zażyć żeby przeszło. Niby na chwile działa a potem dalej to samo, ale to nic..
Nie wiem co tu napisać jeszcze, więc zbieram się do łóżka oglądnąć film i pójdę spać.
Napisze coś w piątek, bo pewnie wtedy będę miała dużo do pisania. Miłego wieczoru! :)


środa, 10 kwietnia 2013

10 kwiecień

W końcu w domu, po 5 dniach w szpitalu..
Morfologia dobra 2 660 leukocytów, 245 000 płytek, 8.5 hemoglobiny, dość dobre :)
Tak się bałam, że nie wyjdę a tu proszę! A akurat fajna ekipa się zebrała, no ale cóż.
Szkoda, że teraz będziemy się mijać..
Jak narazie ciesze się domem do 19 kwietnia, morfologie robić, zażywać tabletki. No jest ok.
Dzisiaj w końcu zjadłam sobie jak dawniej, KFC odwiedzone jak to było w planie :)


Plany pójścia do szkoły są, na odwiedziny też Tylko czasu, czasu brak..
Coś się wymyśli, teraz tylko żeby wszystko było okej, żebym nie złapała jakiejś infekcji, bo będzie koszmar.

Myślę, że się jeszcze kiedyś tam zobaczymy wszyscy, z którymi się mijam. Zaproszę Was do mnie, tak po prostu :)

No nic, oglądnijmy sobie jakiś filmik i położymy się wcześniej spać, żebym w końcu się wyspała..

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

8 kwiecień

Moja 24-godzinna chemia zupełnie mnie zdołowała, a jeszcze punkcja z biodra i kręgosłupa..
Przez cały weekend źle się czułam, nudziło mnie, ból głowy i pleców, dramat..
Dziś jest trochę lepiej, nie powiem. Mam nadzieję, że dobrze się wypłukam i jutro do domu pójdę. Oby! :)

piątek, 5 kwietnia 2013

5 kwiecień

No to 5 kwietnia. Wyjechać o 6:35 żeby zdążyć do szpitala, tragedia. Ale droga była super, żadnych korków ani nic..
Wyniki okazały się dobre. Leukocyty 2800, hemoglobina 10,3 a płytki 340 000. Ogólnie czuje się dobrze. Wszyscy mówią, że opromieniałam w tym domu i oczywiście, że urosły mi włoski.. Dzisiaj następna punkcja, mniej bolała ale widzieć-widziałam. Się pozmieniało w tym szpitalu.. Nikogo nie ma za mojej kadencji, sami nowi. Ale przepełnienie na tym oddziale, że masakra. Dobrze, że mnie gdzieś umieścili bo tak to bym musiała wrócić do domu i w poniedziałek bym dopiero przyszła..
Chemia wstrzymana do jutra. Wynik po punkcji świetny! Zostało tylko 3% blastów! Cieszę się z tego niezmiernie! :) Teraz dostałam sobie jajeczko poświęcone od Kacpra, więc muszę zjeść :)) Sale mam fajną, Kacpi, Julka i Miłosz. Jestem wykończona dzisiejszym dniem, pewnie strasznie wcześnie pójdę spać znając mnie.Ale jak narazie cieszę się dniem. Miłego dnia wszystkim =)

środa, 3 kwietnia 2013

A zaczęło się od...

Hej. Zaczynam tego bloga, by opisać wszystko to co mi się przydarzyło przez ostatnie miesiące. Bym wiedziała, jak będę po tym wszystkim, jak to było.
A zaczęło się wszystko od Świąt Bożego Narodzenia...
Siedziałam przy stole razem z rodziną i źle się poczułam, natychmiast musiałam się położyć, nawet sama nie potrafiłam dojść do łóżka.. Tak trwało przez kilka dni, ale potem w Sylwestra się poprawiło. Niestety nie na długo. 
2 stycznia 2013 roku, poszłam na badania krwi. W drodze powrotnej musiałam się położyć na tylnych siedzeniach, wymiotowałam, bolały mnie kości, głowa i brzuch.. W domu byłam oblana zimnymi potami a bóle i naciągania nie ustępowały. Tego samego dnia przyszły wyniki badań. Pani, która dawała nam wyniki badań mojej krwi powiedziała: "Od razu jedźcie do lekarza!" . Kilka godzin później czekaliśmy w kolejce. Lekarka, od razu skierowała mnie do szpitala w Nowym Targu Tam przeszłam przez badania. USG, badani krwi jeszcze jedne. Po wszystkich badaniach założyli mi wenflon i leżałam już pod kroplówką. Na karetkę z Krakowa czekaliśmy ponad 4 godziny! Po najdłuższych 4 godzinach mojego życia, w końcu przyjechała. Ratownicy i pani doktor byli bardzo sympatyczni, a to uczucie jechania karetką ahhh! :) 
I tak 3 stycznia o godz. 0:30 przyjechałam do Prokocimia w Krakowie. Od rana zaczęły się badania..
5 stycznia, pobrano mi szpik z kręgosłupa i biodra.. Gdy przyszły wyniki było wiadomo na 100%, że to ostra białaczka limfoblastyczna. Dla mojej rodziny był to szok i dla mnie też.. 
Moja mama cały czas przy mnie była i nie odstępowała mnie na krok.. Wszystko tak szybko się zaczęło. Zaczęłam brać sterydy, inhalacje, tabletki, krople do oczu, dostawałam już chemie. Najgorsze były zmiany wenflonów, dramat :( 
1 lutego, założyli mi wymarzone wejście centralne. O 9:00 byłam już przygotowana na operacje. O 12:30 byłam już na sali, na tzw. "okrąglaku". Spałam cały czas... 
Wtedy już wszystko stało się łatwiejsze, częściej się uśmiechałam, chętniej chodziłam do zabiegówki.. Z niecierpliwością czekałam na pierwszą przepustkę.. Poznałam strasznie miłych ludzi, do których się przywiązałam.. 
23 lutego wyszłam na moją pierwszą, 3-dniową przepustkę  Strasznie się cieszyłam.. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo, bo już 26 lutego musiałam wrócić do szpitala. Szybko spadły mi płytki i strasznie byłam słaba, aż kładłam się na łóżku przy badaniu.. Skierowano mnie na Oddział pobytu czasowego.. 
W piątek, 1 marca przeszłam na "okrąglak". I posiedziałam tam aż do 13 marca. Wtedy poszłam do domu na całe 3 tygodnie! Niestety co tydzień, trzeba przyjeżdżać na przepłukanie wejścia i zmiane opatrunku. 
27 marca pojechałam do szpitala na punkcję z biodra(pobranie szpiku). Całą punkcję widziałam, błąd pielęgniarek-dały mi za mało morfiny. Krzyczałam ale one nic nie reagowały.. O 13:00 byłam wstanie już normalnie wstać i iść do domu. Ale oczywiście wypis, który dostałyśmy o godzinie 15:00. I tak wróciłam do domu, aż do piątku 5 kwietnia.
Jeszcze "za czasów" wenflonów..

Ja przy inhalacji.